piątek, 26 kwietnia 2013

Niechciany gość...

Nasza kruszyna się rozchorowała. Wymiotowała sobie trzy dni następnie dostała biegunki. Oczywiście kontakt z pediatrami był codzienny bo i panika dość spora. Pierwsza diagnoza z niedzieli - zatrucie (na pewno zjadła coś starego). Druga diagnoza w poniedziałek - tak zareagowała na zmianę mleka (na bank chodzi o mleko). W końcu we wtorek padło słowo które ścięło nas z nóg - rotawirus... Jak przystało na początkujących rodziców - padł na nas blady strach. "Mój ty panie... rotawirus.. to koniec.." Pan doktor poinformował nas, że jak będzie gorączka - to panikować a jak biegunka to się cieszyć. No to czekaliśmy na biegunkę aż przyszła do nas w środę. Tak więc od środy żyjemy w biegunkowej euforii! :) Od wczoraj również padliśmy ofiarą tego niechcianego gościa, dochodzimy już do siebie ale było ciężko.. Dziś nawet zabraliśmy się do analizowania wszystkiego co wiemy nt. rota i okazało się, że wiemy niewiele. Wiemy, że jest szczepionka którą można podać do 3 miesiąca życia i kosztuje około 250 zł za jedną dawkę (a potrzeba przynajmniej 2), wiemy, że ten wirus jest strasznie niebezpieczny dla maluchów (więc trzeba szczepić), że może nastąpić odwodnienie a dziecko wyląduje w szpitalu (więc nadal trzeba szczepić) itd. Generalnie wiemy tyle ile firmy szczepionkowe raczyły nas nakarmić. To w sumie straszne, bo tak naprawdę nie dostalibyśmy zawału kiedy lekarz powiedział "rotawirus" gdybyśmy wiedzieli, że chodzi o jelitówkę! Nie żeby jelitówkę bagatelizować - bo to co jest nieprzyjemne dla dorosłego może być bardzo groźne dla małego, ale byśmy mieli większą świadomość co robić niż skupiać się na panikowaniu "i co teraz" :) Także młody rodzicu wiedz, że rota nie zawsze kończy się w szpitalu, że trzeba dbać by nie odwodnić maluszka i w tym czasie nie podawać mleka (bo często występuje czasowa nietolerancja laktozy). Zachować należy też spokój ciała i umysłu, tym bardziej, że samemu można się zarazić i wtedy tylko spokój może nas uratować w walce z innymi mieszkańcami o kawałek toalety. :)
W związku z powyższym nie pozostaje mi  nic innego niż życzyć Wam wszystkim duuużo zdrowia!! :)

piątek, 12 kwietnia 2013

FAS - alkoholowy zespół płodowy...


Całkiem niedawno byłam na szkoleniu na którym uczono nas jak zdiagnozować i pracować z dzieckiem z FAS (alkoholowy zespół płodowy). Stwierdziłam, że jest to coś o czym się bardzo mało mówi w naszym pięknym kraju gdzie jest tzw. "kultura picia", gdzie nawet ginekolodzy często pozwalają na „lampkę wina”. Niestety nie wiadomo jaka dawka zaszkodzi naszemu przyszłemu maleństwu ani w na jakim etapie rozwoju są jego zakończenia nerwowe i mózg. Dlatego mówi się, że każda ilość alkoholu jest szkodliwa ponieważ łożysko przepuszcza wszystko do płodu - co jemy i co pijemy. Alkohol jest jedną z niewielu używek, której szkodliwe skutki są udowodnione i zauważalne gołym okiem. Prowadząca wręcz stwierdziła, że alkohol jest groźniejszy niż heroina… No tu bym polemizowała. Heroina uzależnia nie tylko psychicznie ale i fizycznie przez co urodzone dziecko jest już uzależnione w bardzo wysokim stopniu i odwyk bywa dość drastyczny. Ma też ono łatwiejszą naturę ulegającą szybciej uzależnieniom niż przeciętne, zdrowe dziecko. Jednakże wg mojej skromnej opinii te dwie używki są na jednym poziomie niebezpieczeństwa dla naszego malucha. Żeby była jasność – żadna używka nie jest dobra w ciąży! Jednakże gdyby pokusić się o jakiś ranking to alkohol i heroina jest swoistym „punktem śmierci” dla neuronów i mózgu naszego szkraba. 

Żyjemy w kraju w którym żyjemy, gdzie alkohol jest dostępny wszędzie i przez wszystkich akceptowany - co może mieć drastyczne skutki. W Polsce pomimo, że widzi się już po urodzeniu, że dziecko ma FAS nadal trudno jest to udowodnić – wystarczy, że matka się zaprze, że "absolutnie nic, nigdy, ani szklaneczki"… No cóż, jeśli się już nam zdarzyło i nie daj Boże urodziło się dziecko z FAS to należy się z tym pogodzić i szukać pomocy u specjalisty by pomóc temu dziecku odnaleźć się w świecie. FAS stwierdza lekarz medycyny ale pomóc może pedagog czy psycholog specjalizujący się w tego typu zaburzeniach. Jeśli zaś rodzic dalej idzie w zaparte a my widzimy po dziecku, że jest to wierutne kłamstwo? Wtedy stwierdza się FASD co może w jakiś pokrętny sposób oczyszcza matczyne sumienie niestety nie pomaga naszemu szkrabowi. W późniejszym czasie dziecku z FASD szkoła nie stworzy odpowiednich warunków do nauki (bo przy FASD nie jest do tego zobligowana) a nasz mały uczeń nie będzie w stanie nadążyć za rówieśnikami (chociażby dlatego, że takie dzieci często mają zaburzenia pamięci krótkotrwałej, zaburzenia koordynacji, mają problemy z nauką – liczeniem, pisaniem, pomimo inteligencji w tzw. „normie”, itp. Itd.). 
(Z dość dokładnym opisem problemów dziecka z FAS można doczytać na wikipedii (sic!))

Ten wpis zamieszczam ku przestrodze! Piłeś - nie jedź! Jesteś w ciąży? NIE PIJ!!

Załączam też zdjęcie dziecka z FAS znalezione w sieci


 oraz link do filmu który polecam obejrzeć: "Wieczne dziecko".