niedziela, 21 października 2012

Eko mama?

Kolejna niedziela za nami;)

Waga: 1,5 kg mniej
Mąż: jeden
Niemowlę: jedno
Pies: jeden

Czyli nadal stabilnie;)


Generalnie nie mam fioła na punkcie eko, jednak czasem wychodzi na to, że eko się opłaca lub jest zdrowsze lub… działa jako trening silnej woli ;) Teraz wszystko można znaleźć eko – pieluszki, chusteczki do pupy, orzechy piorące, nawet chusta kojarzy się z eko (nie mam pojęcia czemu ;) 
Na eko chusteczki raczej bym się nie zdecydowała – moje lenistwo tutaj wygrywa. Chociaż wielorazowe chusteczki na pewno są zdrowsze (nie mają parabenów, alkoholu i innych ciekawych składników) i tańsze (inwestuje się raz na lata) to jednak myśl, że pewnie trzeba to jakoś specjalnie prać, myśleć o odkażaniu czy cokolwiek innego a taką nie - eko chusteczkę po prostu wyciągam z opakowania… Zdecydowanie moje lenistwo tu wygrywa ;) Oczywiście, jeśli ktoś ma do eko chusteczek zestaw eko pieluszek, to już inna para kaloszy, bo pierze się wtedy wszystko na raz i tyle. Ja jestem szczęśliwym posiadaczem kilku takich pieluszek. Dokładnie 3 par i 6 wkładów, zdecydowanie za mało by używać 24/7 ale wystarczająco by uratować odparzony tyłek mojego dziecka. Rzadko się zdarza by były potrzebne, ale czasem dostaniemy w prezencie Pampersa, a on jako jedyny weźmie i tyłek zepsuje. Niby o tym wiemy, ale czasem pokusa, by nasza mała miała czasem coś de Lux na pupie wygrywa. Także eko pieluszki polecam na ratunek ;) Posiadam również eko wkładki laktacyjne firmy Avent. Rewelacja! Można je sobie wyprać, odprasować (albo i nie) i mamy wkładeczki, nie musimy biegać po sklepach i szukać dobrych, jednorazowych i często drogich wkładek, kiedy pod ręką są wielorazowe. W tym przypadku oszczędność jest bardzo duża!

No dobra a co z tą silną wolą?
W pewnej mądrej gazecie (prawdopodobnie były to "Wysokie Obcasy" i całkiem możliwe, że ten sam numer w którym rozpoczęto „wojnę” przeciwko wózkowym) przeczytałam, że by rzucić dany nałóg (np. palenie, czy obgryzanie paznokci czy inne, równie ciekawe uzależnienie) potrzebna jest bardzo SILNA WOLA. Ja takowej nie posiadam, więc z chęcią poczytałam jak wytrenować tę moją wolę, by móc w przyszłości radzić sobie z nałogami (jeśli mnie kiedykolwiek z przyczajenia zaatakują). I czego się dowiedziałam? Otóż najprostsze czynności, powtarzane, szczególnie na przekór wszelkim atakującym nas przeciwnościom, może czynić cuda. Inaczej mówiąc, można ćwiczyć naszą wolę, by kiedyś była silna jak stal, poprzez np. segregacją śmieci! Czyż to nie cudowne?!
No to z zapałem zabrałam się do segregacji ;) Plastikowe butelki stoją na przedpokoju (oczywiście bez etykiet), słoiki idą do wtórnego napełnienia przez osoby w rodzinie które umieją robić cuda z owoców (dżemiki, soczki, kompociki itp.) więc stoją w siateczce na podłodze w kuchni, w innej siateczce czają się plastikowe nakrętki, papier ma swoją stertę pod stołem… I w ten jakże super cudowny sposób na naszych 45 metrach rozpoczęłam trenować moją silną wolę! Moje kochanie oczywiście wspiera mnie w moim nowym hobby (zawsze mnie wspiera, co jakiś czas mnie pyta czy już mi przeszło, ale ponieważ trenuję silną wolę, to przecież nie może mi ot tak przejść! :) 

Czasem tylko nachodzi mnie zwątpienie. Szczególnie kiedy przyjeżdża wóz zabierający moje owo posegregowane skarby i wrzuca je wszystkie do jednego kontenera... 
No ale moja WOLA, a w szczególności SILNA WOLA jest tego warta!!:)

W związku z powyższym, czasem warto pomyśleć, czy eko nie wyjdzie nas taniej, lepiej i ogólnie zdrowiej, ale żeby tak od razu zmienić wszystko? Hmm... chyba jeszcze długo będę ćwiczyła moją silną wolę by przeprowadzić taką porządną i pełną rewolujcę eko ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz