środa, 6 listopada 2013

Rozczarowanie miesiąca… Aspirator Sopelek 2

W życiu każdego rodzica przychodzi dzień, gdy trzeba pogodzić się z faktem, że zwykła, stara, dobra gruszka może być niewystarczająca, kiedy z małego noska tryska na nas radosna fontanna kataru. Nie trzeba tłumaczyć jakie jest to utrudnienie dla normalnego funkcjonowania całego domu – dziecko się męczy, nie może zasnąć a jak już zaśnie to się budzi bo się męczy i znowu nie może zasnąć a jedzenie? To katorga dla wszystkich, szczególnie jeśli przyjmuje pokarm płynny typu mleko – nosek zatkany „i jak tu pić?”. 

Wtedy następuje przeszukanie najbliższej i najdalszej apteki, pielgrzymki po bardziej doświadczonych sąsiadach i znajomych, przetrząsanie forów i poważne rozmowy z pediatrami w poszukiwaniu czegoś, co może nas wszystkich uratować w tych mrocznych dniach. Wtedy też pojawia się magiczne słowo – aspirator.. Dowiadujemy się o pewnym przedmiocie który ułatwia nam opróżnianie zapchanego noska a naszemu dziecku ułatwia.. no cóż wszystko mu ułatwia, całą jego małą egzystencję.  

No dobrze, poznajemy słowo aspirator i drążymy dalej i tutaj następuje przeciążenie systemu, tysiące ofert i każda przekonuje nas, że jest tą najlepszą: ten ma wymienne wkłady i jest wielokrotnego użytku, wystarczy umyć i wyparzyć końcówkę, zmienić filtr i znów gotowy do użycia, kolejny ma jednorazowe końcówki, również z filtrem, inny można podłączyć do odkurzacza, kolejny sam ciągnie, następny sam ciągnie i przy okazji nuci radosne melodie… Ja osobiście zaufałam jednej, najbardziej popularnej marce, no bo skoro jest najpopularniejsza to znaczy, że musi być chociaż w miarę dobra, no bo inaczej nie była by najpopularniejsza. Po takim ciągu logicznym zakup aspiratora był oczywisty – NOSEFRIDA. Nie jest to aspirator, który mi się marzy ale jak na razie mnie nie zawiódł. Ostatnio też wpadł mi w oko inny aspirator, bardzo promowany w aptece przy naszej przychodni, nazywa się KATAREK i jest to aspirator który podłącza się do odkurzacza. Tu następuje mały konflikt pomiędzy mną i moim mężem. On jest zdania, że nie wyobraża sobie podłączenia do odkurzacza, bo co jak co, ale on chce pozbyć się tylko kataru a nie wyssać katar wraz z mózgiem. Mnie przekonuje argumentacja pana farmaceuty – w aspiratorach zwykłych filtr chroni nas tylko przed wydzieliną naszego dziecka, jednak nie przed jego zarazkami, co kończy się zazwyczaj tym, że rodzic również ulega chorobie po czym powtórnie zaraża dziecko, które zaraża znowu rodzica i tak choróbsko ciągnie się tygodniami i końca nie widać. Pomimo, że argumentacja do mnie przemawia, nie zainwestowałam w Katarek ponieważ mam dość mocno rozbudowaną wyobraźnię i po słowach – wyssać mózg chęć posiadania tego cuda spadła do minimum (pomimo, że uważam się za osobę racjonalną i zdaję sobie sprawę z bzdurności tego stwierdzenia, nie mam wpływu na to co widzę oczyma wyobraźni a one przesłaniają mi ostatnio mój racjonalny osąd).

Recenzja aspiratora SOPELEK 2.

Dzięki uprzejmości portalu Babyboom otrzymałam do testowania aspirator do nosa SOPELEK 2 wraz z trzema wymiennymi, jednorazowymi końcówkami. Jest to aspirator troszkę tańszy od tego najbardziej popularnego i działa na podobnej zasadzie.

Na początku nie miałam okazji by go wypróbować co mnie bardzo cieszyło, jednak w niedługim czasie to się zmieniło i byłam wdzięczna, że posiadam dodatkowy aspirator w domu.

Moje dziecko wróciło ze żłobka z mega katarem, była pociągająca i smarkata za razem. To co się działo nie jest warte szczegółowego opisu, bo każdy może sobie wyobrazić co znaczy mega katar u półtora rocznego dziecka. Chcąc nie chcąc przystąpiłam do testowania mojego nowego cuda.

No cóż, jedynym plusem, który znalazłam to taki, że kiedy dziecko jest już porządnie zmęczone katarem i zdenerwowane próbami wyczyszczenia noska i rzuca rączkami na wszystkie strony by trafić rodzica w twarz lub złapać to okropne coś i wyrwać je i wyrzucić gdzieś daleko w otchłań - Sopelek nie rozpada się na części. Co jest w sumie dużym plusem, bo przy moim drugim aspiratorze niestety kończy się tym, że zostaję z ustnikiem w buzi, żyłką na podłodze i końcówką ssąco – ciągnącą w ręku mojego dziecka. Wyrwanie końcówki, znalezienie żyłki i powciskanie wszystkiego w odpowiednie miejsca kończy się z kolei wielką ucieczką mojego szkraba, którego następnie muszę przekonywać, że chowanie się za szafą/suszarką/krzesłem/stołem nic nie da, bo nosek tak czy siak musi być wyczyszczony. Także tak moi mili państwo zdecydowanie na tym polu Sopelek wygrywa, niestety jest to jedyne pole. Potem jest tylko weselej…
  

Ustnik: na zdjęciu są przedstawione dwa ustniki – Sopelka i aspiratora którego zazwyczaj używam. Jak widać jest spora różnica. W Sopelku trzeba mieć płuca nie od parady, by tą małą, okrągłą dziurką wciągnąć na tyle szybko i silnie by coś z noska wydostać, bez zbędnego powtarzania zabiegu. No nikt mi nie wmówi, że jest inaczej a dziurka powstała po to by komukolwiek pomóc w opróżnianiu noska…

Końcówka ssąco – wyciągająca zwana pieszczotliwie „końcówką do nosa z filtrem absorbującym” jest również mniejszych rozmiarów niż przeciętnie. Być może jest to pomocne przy bardzo małych, noworodkowych wręcz noskach, niestety na pewno nie przy moim, ponad rocznym. Przez to, że „powierzchnia wlotna” aspiratora jest dość mała następuje coś co nazywam "poszukiwaniem zaginionego obiektu". Inaczej mówiąc w małej dziurce od nosa jeszcze mniejszym aspiratorkiem wykonuje koliste (lub inne) ruchy by wyłapać wszystko to, co przeszkadza w oddychaniu, spaniu, jedzeniu i ogólnie życiu mojego dziecka i moim. Jest to czynność nie przyjemna dla malucha, czynność tę dodatkowo komplikuje fakt małej dziurki ustnika co razem daje mizerny efekt wciągnięcia a ogromny efekt rozpaczy, żalu i łez u mojego szkraba (co nota bene również kończy się katarem, jak każdy atak histerii u dziecka).

Końcówka ssąco – wyciągająca fakt drugi: gdy przy pomocy męża i jego prób odrywania dziecka od faktu czyszczenia nosa uda się jednak coś wyciągnąć okazuje się, że końcówka jest tak skonstruowana by mieć trudność w porządnym oczyszczeniu, by ewentualnie użyć jej ponownie. Wiem, że końcówka jest jednorazowa i generalnie nie powinnam nawet chcieć ją oczyszczać, jednakże nie wiem czy ktokolwiek wziął pod uwagę fakt, że idę do apteki (lub zamawiam sobie przez Internet) aspirator SOPELEK (bo mam taki kaprys, bo jest tańszy, bo ma dobrą reklamę, bo cokolwiek innego), przynoszę go do domu, czytam instrukcję i dowiaduję się, że wkłady są jednorazowe (w aptece pewnie wiem to już przy zakupie) ale patrzę są trzy końcówki plus jedna już nałożona więc pewnie starczy na długo.. Guzik prawda! Przy tym potopie z nosa, który mieliśmy u małej oczyszczanie nosa było dość częste, więc aspirator starczył na… jeden dzień. I teraz wyobraźmy sobie sytuację – jest głucha ciemna noc, my w domu mamy tylko jedno opakowanie Sopelka z jednorazowymi wkładami. Nabraliśmy wprawy i wyciągamy nim sporo wydzieliny i okazuje się, że zużyliśmy wszystkie końcówki co teraz? Teraz się na siebie wściekamy a nasze dziecko budzi się bo się męczy, zasnąć nie może bo się męczy, uspokoić go mlekiem czy innym napojem nie za bardzo możemy bo zatkamy mu jedyny otwór którym może oddychać. No i przede wszystkim zdajemy sobie sprawę, że gdybyśmy dorzucili 2-3 zł (bo taka jest różnica cenowa z Fridą) moglibyśmy teraz umyć porządnie końcówkę, wygotować ją, zmienić filtr i znów zabrać się do czyszczenia noska.

Także niestety - jako mama w życiu bym Sopelka nie kupiła i nikomu nie poleciła… 


3 komentarze:

  1. Najlepszy tekst ,,Poszukiwanie zaginionego obiektu".
    Dziękuję za tak szczerą i dokładną recenzję. Teraz wiem, że niepotrzebnie rozważałam zakup tej katarowej pomyłki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Corka 6 lat- NOSEFRIDA była z nami od poczatku
    syn 8 miesięcy- NOSEFRIDA jest z nami od poczatku :D
    Polecam jest the best!

    OdpowiedzUsuń
  3. też mam teraz Sopelka,porażka,nie polecam...badziewie. uciągnąć nie można// nosefrida tak-100% lepszy miałam go wcześniej i był ok.

    OdpowiedzUsuń