poniedziałek, 29 października 2012

Lady Mama! :)

Waga: nie warto o tym wspominać w tym tygodniu..
Mąż: jeden
Niemowlę: jedno
Pies: jeden
Wypłata: marne wspomnienie.. ;)

Recenzja spotkania Lady Mama "Spotkanie z brzuszkiem".

W sobotę wybrałyśmy się na spotkanie brzuchatków z okolicy, organizowane przez Lady Mama. 
Nooooo! To było coś ;) Spotkanie zorganizowane profesjonalnie, w świetnym miejscu i w super atmosferze. Trwało 2,5 godzinki. Generalnie nie powinno nazywać się „spotkanie z brzuszkiem” a spotkanie „KOBIET z brzuszkiem”. Podkreślam tu słowo kobieta, ponieważ po raz pierwszy na takich warsztatach/szkoleniach nie zwracano się do nas jak do inkubatorów, które trzeba przeszkolić by były dobrymi matkami (z całym szacunkiem dla innych organizatorów, po prostu przyszło mi to na myśl po tym spotkaniu). Skupiono się tu również na mamie jako kobiecie, co było bardzo budujące i niezwykle miłe w odbiorze. Chyba nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo mi tego brakuje, żeby ktoś chociaż przez chwile nie traktował mnie jak mamy albo przyszłej mamy ale też jako kobietę ;) To chyba najistotniejsza różnica pomiędzy wszystkimi spotkaniami na jakich byliśmy z niunią. Kolejną różnicą był sposób prowadzenia. Coś jak program śniadaniowy. Była pani prowadząca do niej dosiadał się gość, z którym odbywała się rozmowa o rzeczach ważnych dla przyszłych rodziców. Były to m.in.: dr Magdalena Neuman-Łaniec, ordynator szpitala dziecięcego na polankach, opowiadała co może się dziać z dzieckiem po porodzie; Emilia Gałosz – Suszka, psychoterapeuta opowiadający co się zmieni w życiu KOBIETY po porodzie; była też pani z NOVUM mówiąca oczywiście o krwi pępowinowej. Każda z tych Pań opowiadała o wszystkich obawach jakie może mieć mama. Mówiły o nich bez słodzenia, także spokojnie można było potem wszystko przemyśleć i przygotować się na różne okoliczności. W przerwach, pomiędzy rozmowami, odbył się mini pokaz mody ciążowej firmy Happy Mum, była pani fryzjerka, która chętnym mamom (które wzięły udział w pokazie HM) zrobiła piękne fryzurki oraz pani która jest właścicielem firmy White&Black  czyli czarno – białych cudów dla niemowlaków (zabawki, książeczki itp.) Była też kawa, herbata, ciastka, woda no i najważniejsze GADŻETY! :). 



Każda osoba otrzymała oczywiście pełno ulotek, parasolkę do wózka Emaljunga, próbki Pharmaceris i, tu również bardzo miłe zaskoczenie, zestaw kosmetyków. Ale nie zestaw kosmetyków na rozstępy czy na odparzenia a najprawdziwszą szminkę, błyszczyk, puder, maskarę i lakier do paznokci! Miłe to prawda? Fakt, że kolor lakieru jest seledynowy a szminki krwisto czerwony, ale chodzi o to coś, co sprawiło, że w miejsce zaskoczenia nagle przyszło olśnienie – dalej jestem kobietą i czasem wypada zaszaleć z makijażem ;) Generalnie rewelacja. Po raz kolejny przesyłam ukłon organizatorom!


W grudniu (podobno 15) ma odbyć się kolejne spotkanie Lady Mamy, tym razem „spotkanie z maluszkiem” także tutaj będziemy bardziej z niunią pasowały, więc na pewno nas nie zabraknie. Mam nadzieję, że i tym razem się nie zawiedziemy jeśli chodzi o poruszane tematy i sposób zorganizowania całej imprezy. Biorąc pod uwagę jak wypadło to spotkanie, z całego serca wszystkim KOBIETOM z maluszkiem polecam grudniowe spotkanie! J

piątek, 26 października 2012

Testy, próbki i prezenty ;)



Każdego dnia po powrocie z pracy mój najukochańszy najlepiej wyrzuciłby mnie z domu, bo teraz on musi nacieszyć się swoją córcią. Szczególnie zauważalne stało się to po ostatnim „da-da”. Niestety córcia nie chce pić z butli ani nie uznaje smoczków, więc chcąc nie chcąc muszę być na stanowisku, gdyby w razie co zachciało jej się jeść czy pić czy cokolwiek innego. Na tym moja rola się kończy.  Także kochańszy się pierw bawi albo idzie na spacer potem kąpie i na koniec usypia. Tak mija nam każdy wieczór. Jednak dziś się coś zmieniło… Chciałam wrzucić na bloga informacje o tym jak się sprawują kosmetyki Natalia Vital Touch, jednak kochańszy stwierdził, że było mu głupio otwierać tak drogie kosmetyki więc jeszcze z małą ich nie próbowali. W związku z powyższym pozwolił mi dziś być przy kąpieli. We dwójkę nalaliśmy płynu lawendowego do wanienki a potem wcieraliśmy zafascynowani oliwkę tam gdzie trzeba. Pozwoliłam sobie zanurzyć dłonie w tej pięknie zapienionej wodzie, by też troszkę dostąpić łaski. Po pierwszym dniu stwierdzam, że olejek/płyn jest baaardzo wydajny i baaaardzo się pieni ;) Co do oliwki, w skupieniu i pełni napięcia przyglądaliśmy się niuni czy jest jakaś szczęśliwsza albo coś. Uśmiechała się do nas jak zwykle, nic niestety nie powiedziała o wrażeniach, za to z ciekawością zajęła się metką od swojego ręczniczka, który kosztował marne grosze w porównaniu z tym co właśnie w nią wcieraliśmy. Zobaczymy rano jak tam jej reakcja. Dotychczas budziła się dość „wysuszona” także z ciekawością obejrzę ją zaraz po przebudzeniu ;) Jeszcze do wypróbowania został balsam do ciałka oraz balsam na odparzenia, oba o niezwykle ładnym ale i mocnym zapachu jak na kosmetyki dla maluchów . 

Ponieważ nie mogę opowiedzieć o wrażeniach z zetknięciu z kosmetykami, opowiem Wam historię która wydarzyła się kilka miesięcy temu. Dotyczy ona naszych zmagań ze znaną wszystkim firmą Procter & Gamble. 

Pewnego pięknego dnia dziadkowie postanowili kupić swojej jedynej wnusi najprawdziwsze w świecie pieluszki Pampers Gigapack Active Baby. Bardzo się ucieszyliśmy, że będziemy mogli zapakować niunię w pieluszki de Lux ;) Niestety szybko się rozczarowaliśmy. Część pieluszek była rozerwana na wysokości brzuszka, przez co mała miała podrażnioną skórę (jak skumaliśmy od czego to już patrzyliśmy i odkładaliśmy uszkodzone pieluszki na bok). Te które nie były uszkodzone zostawiały po sobie najzwyklejszy w świecie GRANULAT w pachwinkach. Wściekła jak diabli zapakowałam owe cudowne pieluchy wraz ze zdjęciami (zawierającymi ich występy gościnne na tyłku mojego dziecka) i wysłałam wszystko wraz z opakowaniem na adres prezesa firmy P&G z informacją, że może w nie wpakować swoje maleństwo. Po kilku dniach otrzymałam od w/w firmy formularz z rysunkiem ludzika. Miałam zaznaczyć gdzie i co było nie tak, czyli w którym dokładnie miejscu był czerwony brzuszek a w którym granulat. Pomimo całej złości stwierdziłam, że zaznaczę im to co chcą, może dzięki temu inne dziecko nie będzie miało takich cudów na skórze. Ku mojemu zaskoczeniu po kilku dniach znów otrzymałam korespondencję z P&G, tym razem w formie paczki. Była tam paczka pieluszek Pampers Premium Care oraz paczka chusteczek Pampers Sensitive. No nie powiem, byłam bardzo mile zaskoczona i stwierdziłam, że dam tym pieluszkom i tej firmie jeszcze szansę. Niestety, nie byłabym sobą gdybym nie przeczytała załączonego listu, który rozsierdził mnie jeszcze bardziej! List zaczynał się standardowo, że bardzo firmie przykro, że takie a takie wydarzenie miało miejsce. Potem było słowo - klucz ALE.. Otóż naukowcy zatrudnieni w owej firmie po obejrzeniu zdjęć i pieluszek nie zauważyli uchybień w produkcji. To mnie nie zdziwiło, przyznanie się do błędu byłoby niezgodne zapewne z polityką firmy. Następnie była informacja, że granulat znajduje się wewnątrz pieluszki i cały opis czym to jest. Wiem czym jest granulat i gdzie powinien być, dlatego byłam tak wściekła, że jest gdzie indziej! No i kolejne argumenty, które były już przegięciem. Naukowcy w bardzo miły sposób, sugerują, że owe dolegliwości (granulat w pachwinach i podrażnienia na brzuszku) mogły nastąpić w wyniku: stosowania niewłaściwej diety, warunków atmosferycznych i prawdopodobnie kiepskich kosmetyków jakich używamy. Inaczej mówiąc, na czas używania pieluszek PAMPERS powinnam przestać karmić piersią, przeprowadzić się z nad morza w góry i odstawić wszelkie kosmetyki, które do tej pory się świetnie sprawdzały. Ciekawe podejście do klienta ;)
Co do samych pieluszek Premium Care, były to jedyne pieluszki które odparzyły pupę mojego dziecka. Jedno jest pewne, produktów tej firmy nigdy nikomu nie polecę i sama ich na pewno nie kupię!

Teraz czas na nowinki ;)

Pewien czas temu zapisałam się do klubu maluszka na stronie www.hipp.pl dziś w skrzynce czekał na nas list powitalny od firmy Hipp z próbkami mleka modyfikowanego oraz łyżeczką, która ma nam pomóc w rozszerzaniu diety. Poza tym sporo ulotek, część z nich nawet przydatnych i ciekawych ;) Prezentacja prezentu:

Dziś również, po 20, w końcu dotarła do nas paczka ambasadorki ze streetcom.pl. W ramach akcji karton zamiast konserwantów otrzymaliśmy do testowania:

1 l karotki Fortuna
1 l soku Złote Jabłka Hortex  
200 ml sok Jabłko Tymbark
500 g przecieru pomidorowego Łowicz
380 g groszku konserwowego Kwidzyn
380 g kukurydzy konserwowej Kwidzyn
3 przeciery pomidorowe Podravka (po 200 g)
Do tego 15 magnesów + 15 ulotek do rozdania znajomym ;)



Także ja się zabieram do testowania a Wam życzę spokojnej nocy. Jutro w końcu kolejny fascynujący dzień, tym razem spotkanie Ladymamy w Sopocie ;)

czwartek, 25 października 2012

Wstydź się Pudlu!



Zacznę dziś od przeglądu nowinek na świecie, czyli co ciekawego na Pudelku. 
Dziś dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, np. tego, że perfekcyjna pani domu prawdopodobnie nie ma 34 lat! Nie wiem czy poprawiło mi to humor czy pogorszyło, jeśli faktycznie ma ponad 40 to chcę tak wyglądać w jej wieku ;) Kolejną szokującą informacją, która powaliła mnie na kolana to, że miss Euro wywala 7 tysi na ubrania i uważa, że to niewiele. Z chęcią przyjmę jej garderobę kiedy będzie robiła porządki w szafie. Będę mogła je sprzedać jako „nieprane po Pani Siwiec” i może dorobię się fortuny ;) Następnie gwiazdka rodem z piekła, Kim o trudnym nazwisku ogłasza, że znowu będzie brała ślub i tym razem będzie on absurdalnie drogi. Zarobek na reality szoł musi być faktycznie nieziemski, może zgłoszę mojego piesa, pozwolę na nagranie dnia z życia zwierza i znów dorobię się fortuny! O masakro już nawet wiem na co ją wydam!
Potem głupoty, głupoty, głupoty… No i jest hit dnia! Ostatnio Pudelek uparł się na Panią Martę Kaczyńską. Nigdy nie byłam fanem jej rodzinki, ale sama Marta krzywdy mi nie zrobiła, więc do kobiety nic nie mam. No i tutaj taki strzał. Pani Marta się wyprowadziła od aktualnego męża i rozgorzały spekulacje co do ojcostwa jej dzieci. Masakra. Patrząc na zdjęcia, dzieci te nie są malutkie, zapewne od Internetu odcięte też nie są. I mi się smutno zrobiło, zawiodłam się na zdrowym rozsądku tego jakże sympatycznego portalu. Pogoń za hitem jest tak duża, że powoli zarówno gazety jak i portale typu pudel przestały zważać na skutki. Mnie osobiście strasznie by było spekulować o ojcostwie jakiegokolwiek dziecka i rzucać na pastwę internautów taką informację o której mogły by one przeczytać. W końcu konsekwencje dla tak młodego umysłu mogą być katastrofalne w skutkach. W związku z tym ogłaszam dzień bez Pudla! Jutro będę bojkotowała ten portal i robię sobie dzień przerwy w poszukiwaniu taniej sensacji dla mas. A co! Niech wiedzą, że będzie o mnie całą jedną mniej ;) A, że malutka ostatnio nie jestem, to tak jakby i z dwie osoby mniej!

A z życia realnego, dziś przeżyłam straszne, ale to naprawdę straszne rozczarowanie. Nie dotarł do mnie kurier z paczką od Streetcom.pl! Już wiem, że będą to kartoniki napełnione przecierem pomidorowym, kukurydzą, groszkiem i sokami. Już wymyśliłam sałatkę, którą z nich mój najukochańszy przyrządzi (mam nadzieję, że tego nie przeczyta bo będą nici z obiadu tudzież kolacji..) A tu takie rozczarowanie (drugi raz użyłam tego słowa specjalnie, by podkreślić ogromną wagę tego rozczarowania). No nic, nie ma co się załamywać, jutro piątek więc kurier ma jeszcze szanse na odnalezienie moich drzwi. Także mam nadzieję, że w najbliższym czasie będę mogła się z Wami podzielić sensownym wpisem a nie głupotami.  Zresztą, zgodnie z postanowieniem o bojkocie, głupot w najbliższym czasie być nie powinno ;)

środa, 24 października 2012

Nowinki, nowinki ;)



Na początku witam serdecznie nowych czytelników! Mam nadzieję, że zarówno strona jak i blog się Wam podoba.

A teraz do sedna.

Nasze małe maleństwo zaczęło jakiś czas temu gaworzyć. W naszym domu pojawiło się, jakże urocze „a ble ble ble” wpasowane idealnie jako komentarz do aktualnych, wszelakich wydarzeń. Jednakże parę dni temu pojawiło się równie urocze „tia tia” tudzież „da da”. Oczywiście mój najukochańszy wpadł w wielki zachwyt i pęka z dumy bo jest przekonany i opowiada każdemu kto tylko zechce słuchać (albo i nie zechce), że niunia w pełni świadomie i najwyraźniej w świecie mówi „tata” ;) 

Z innych nowinek rodzinnych - najukochańszy zaczął dziś urlop. Rozpoczął go od wyjazdu na cały dzień nad morze. Biegał sobie w kąpielówkach i udawał, że jest lato… Na co dzień jest normalnym facetem, dziś jednak dorabiał do naszej niewielkiej pensyjki jako statysta w reklamie i właśnie tego od niego wymagano. Jednak ja, ze względu na moją rudą duszę, już od kilku dni nie mogę powstrzymać się od uśmiechu na samą myśl, że tak długo oczekiwany urlop kochańszy rozpoczyna od wyjazdu nad morze, bez rodzinki, by biegać w kąpielówkach w deszczu i 12 stopniach ;) Ach te urlopy…

Z ciekawostek, również uprzejmie donoszę, że jeśli kupimy sobie nowy, dotykalski telefon na „micro SIM” to nie będzie on działał po przecięciu naszej normalnej karty SIM i upchnięciu którejkolwiek połóweczki w jakąkolwiek dziurę… Generalnie nie będzie działał i już. Możecie mi uwierzyć na słowo ;)

Poza tym dziś przyszła do nas paczuszka z prezentem, który wygraliśmy na Akademia Mama pyta. Wygraliśmy zestaw kosmetyków Natalia Vital Touch o wartości 149 zł (sic!) Prezentacja poniżej;)




W skład zestawu (wybraliśmy zestaw dla dziecka) wchodzi:

NATALIA Vital Touch - Łagodny płyn do mycia ciała i włosów dla niemowląt organic lavender water 100ml
NATALIA Vital Touch - Łagodna oliwka nawilżająca dla niemowląt organic sunflower 50ml
NATALIA Vital Touch - Ochronny krem przeciw odparzeniom dla niemowląt 15ml
NATALIA Vital Touch - Kompleksowy balsam do pielęgnacji ciała dla niemowląt 15ml
NATALIA Extras - Przewodnik ‘krok  po kroku’ - nauka masażu dziecka (w języku angielskim - dobrze, że miałam angielski w szkole ;)
NATALIA Extras - Organiczny, bawełniany ręcznik – ultra miękki, idealny po kąpieli i  do pielęgnacji ciała

Producent zapewnia, że wszystkie produkty są wytwarzane z najwyższej jakości naturalnych składników. Już nie mogę się doczekać jak je wypróbujemy na naszej niuni, na pewno podzielę się wrażeniami ;)

Jedno jest pewne, muszą być naprawdę genialne, bym kiedykolwiek z własnej, nie przymuszonej woli wydała na tak malutkie kosmetyki tak ogromną sumę. No ale „organiczne” zobowiązuje.

Jutro przyjdzie też do nas paczka ze streetcom.pl. Jest to stronka na której każdy może się zarejestrować, wypełnia się ankiety a kiedy pojawia się jakaś kampania, organizatorzy (na podstawie naszych ankiet) wybierają preferowane osoby do testowania różnych produktów. Do tej pory mieliśmy okazję wypróbować kapsułki piorące Ariel, teraz dostaliśmy się do kampanii Tetra Pak. Nie mam pojęcia co przyjdzie, ale chętnie przyjmę to coś pod dach i przetestuję by podzielić się wrażeniami. 

A w sobotę idę z niunią na kolejne warsztaty. Tym razem Lady Mama zaprasza do Sopotu na  spotkanie brzuchatków. Dowiedziałam się i z maluchami też można przyjść. Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie w sekcji "wydarzenia". Więc zapisujcie się i do zobaczenia w sobotę!

niedziela, 21 października 2012

Eko mama?

Kolejna niedziela za nami;)

Waga: 1,5 kg mniej
Mąż: jeden
Niemowlę: jedno
Pies: jeden

Czyli nadal stabilnie;)


Generalnie nie mam fioła na punkcie eko, jednak czasem wychodzi na to, że eko się opłaca lub jest zdrowsze lub… działa jako trening silnej woli ;) Teraz wszystko można znaleźć eko – pieluszki, chusteczki do pupy, orzechy piorące, nawet chusta kojarzy się z eko (nie mam pojęcia czemu ;) 
Na eko chusteczki raczej bym się nie zdecydowała – moje lenistwo tutaj wygrywa. Chociaż wielorazowe chusteczki na pewno są zdrowsze (nie mają parabenów, alkoholu i innych ciekawych składników) i tańsze (inwestuje się raz na lata) to jednak myśl, że pewnie trzeba to jakoś specjalnie prać, myśleć o odkażaniu czy cokolwiek innego a taką nie - eko chusteczkę po prostu wyciągam z opakowania… Zdecydowanie moje lenistwo tu wygrywa ;) Oczywiście, jeśli ktoś ma do eko chusteczek zestaw eko pieluszek, to już inna para kaloszy, bo pierze się wtedy wszystko na raz i tyle. Ja jestem szczęśliwym posiadaczem kilku takich pieluszek. Dokładnie 3 par i 6 wkładów, zdecydowanie za mało by używać 24/7 ale wystarczająco by uratować odparzony tyłek mojego dziecka. Rzadko się zdarza by były potrzebne, ale czasem dostaniemy w prezencie Pampersa, a on jako jedyny weźmie i tyłek zepsuje. Niby o tym wiemy, ale czasem pokusa, by nasza mała miała czasem coś de Lux na pupie wygrywa. Także eko pieluszki polecam na ratunek ;) Posiadam również eko wkładki laktacyjne firmy Avent. Rewelacja! Można je sobie wyprać, odprasować (albo i nie) i mamy wkładeczki, nie musimy biegać po sklepach i szukać dobrych, jednorazowych i często drogich wkładek, kiedy pod ręką są wielorazowe. W tym przypadku oszczędność jest bardzo duża!

No dobra a co z tą silną wolą?
W pewnej mądrej gazecie (prawdopodobnie były to "Wysokie Obcasy" i całkiem możliwe, że ten sam numer w którym rozpoczęto „wojnę” przeciwko wózkowym) przeczytałam, że by rzucić dany nałóg (np. palenie, czy obgryzanie paznokci czy inne, równie ciekawe uzależnienie) potrzebna jest bardzo SILNA WOLA. Ja takowej nie posiadam, więc z chęcią poczytałam jak wytrenować tę moją wolę, by móc w przyszłości radzić sobie z nałogami (jeśli mnie kiedykolwiek z przyczajenia zaatakują). I czego się dowiedziałam? Otóż najprostsze czynności, powtarzane, szczególnie na przekór wszelkim atakującym nas przeciwnościom, może czynić cuda. Inaczej mówiąc, można ćwiczyć naszą wolę, by kiedyś była silna jak stal, poprzez np. segregacją śmieci! Czyż to nie cudowne?!
No to z zapałem zabrałam się do segregacji ;) Plastikowe butelki stoją na przedpokoju (oczywiście bez etykiet), słoiki idą do wtórnego napełnienia przez osoby w rodzinie które umieją robić cuda z owoców (dżemiki, soczki, kompociki itp.) więc stoją w siateczce na podłodze w kuchni, w innej siateczce czają się plastikowe nakrętki, papier ma swoją stertę pod stołem… I w ten jakże super cudowny sposób na naszych 45 metrach rozpoczęłam trenować moją silną wolę! Moje kochanie oczywiście wspiera mnie w moim nowym hobby (zawsze mnie wspiera, co jakiś czas mnie pyta czy już mi przeszło, ale ponieważ trenuję silną wolę, to przecież nie może mi ot tak przejść! :) 

Czasem tylko nachodzi mnie zwątpienie. Szczególnie kiedy przyjeżdża wóz zabierający moje owo posegregowane skarby i wrzuca je wszystkie do jednego kontenera... 
No ale moja WOLA, a w szczególności SILNA WOLA jest tego warta!!:)

W związku z powyższym, czasem warto pomyśleć, czy eko nie wyjdzie nas taniej, lepiej i ogólnie zdrowiej, ale żeby tak od razu zmienić wszystko? Hmm... chyba jeszcze długo będę ćwiczyła moją silną wolę by przeprowadzić taką porządną i pełną rewolujcę eko ;)